wtorek, 24 listopada 2015

13. Sen snu w śnie - Łukasz

kie miłe lądowanie... Dzięki, Marika. Dzięki tobie Łukaszek po raz kolejny zaliczył glebę. Woda mi sięgała po uszy, więc uniosłem głowę... Za blisko dziewczyny. Nasze twarze są po prostu za blisko. Za blisko... Poczułem, że dół mojej koszulki, kark, plecy i włosy są (prawie) całe mokre. Żadne z nas nie umiało zrobić jakiegokolwiek ruchu.  Nie mogłem się ruszyć ani wydusić ani jednego słowa. To było... Dziwne. Przecież JA tym bardziej nigdy się tak nie zachowuje. 
- Emm... - powiedzieliśmy nawzajem, patrząc sobie głęboko w oczy. - Przepraszam - szepnęliśmy oboje, po czym Marika się podniosła i ,,otrzepała", ja usiadłem nadal nie wstając. Spojrzała na mnie pytająco, a ja na nią lecz od razu spuściłem głowę zawstydzony. 
- No co? - uniosła brwi i podała mi rękę. Niepewnie chwyciłem ją i z jej pomocą wstałem na nogi. 
-Nie nic... -mruknąłem ledwo słyszalnie i wyszedłem z wody.
- Jesteś zły? - zapytała.
- Nie - próbowałem chociaż trochę się osuszyć. Po chwili zdjąłem bluzę, zostając w krótkim rękawku.
- Przecież widać - mimo tego zaśmiała się cicho - Nie jest ci za ciepło..?
 Wzruszyłem ramionami, na które zarzuciłem ubranie. Rozejrzałem się a parę razy przetarłem oczy. Czy ja widzę kurwa dziki? Zamrugałem. Nie no, jeszcze jakieś zwidy mam... 
 Westchnąłem i powoli usiadłem pod drzewem, kładąc ręce na kark. Spojrzałem na gwieździste, granatowo ciemne niebo wydające się być jakimś cudem... Kątem zauważyłem stojącą jeszcze nad stawem Marikę, która chyba nadal była zszokowana tym co się stało. 
- Chodź tutaj. - powiedziałem dziwnie spokojnym i zawiackim tonem. 
 Skinęła głową i zaczęła podchodzić. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, po czym zamknąłem oczy. Poczułem jak coś mnie szturchnęło w bok. Dziewczyna oparła się obok mnie o pień. 
- Ładnie tu, co? - zapytałem nie spuszczając z niej wzroku. W oświetleniu księżyca tak pięknie wyg... Zaraz, co ty do cholery jasnej pierdolisz?
 - No - odparła i uśmiechnęła się delikatnie. Odwzajemniłem to, ale cóż, nie wiem czy to zauważyła... 
 Oboje tak siedzieliśmy całą noc, aż w końcu padłem. Po prostu oboje zasnęliśmy.. Tak jakby. Nie umiałem podnieść powiek, a zamiast tego miałem jakieś uczucie że kogoś tulę... [...Dwa dni później (?)...] Coś błysnęło. I to mocno... Błagam, co mnie budzi? Ja tu chce spać... Otworzyłem ledwo jedno oko. Marika gwałtownie odsunęła się ode mnie, po czym powoli wstała.
- Co wy tu robicie? - zapytała rudowłosa. Spojrzałem na nią i podpierając się o drzewo, powoli wstałem.
- Grzyby zbieramy... - WTF?!
- W środku nocy? I po co ci do grzybów telefon? - zmierzyłem ją morderczym wzrokiem.
- Fajną sesje mieliście... - powiedziała po czym wlazła na drzewo. - Sprawdźcie potem fejsa.
 Zniszczysz mi karierę - pomyślałem.
Dobra, Łukasz nie bądź takim materialistą.
- Nie zrobisz tego - mruknąłem szukając bluzy. Gdy uderzyłem głową o gałąź jakiegoś drzewa, syknąłem.
- Skąd wiesz? - roześmiała się - Niech klasa wie... - ale co kurwa wie? Czy ja o czymś nie wiem? Kaya, zaczynasz mnie trochę wkurwiać...
 Spojrzałem błagalnie na Kamila, który tylko zachichotał złowieszczo.
- Kaaaaamil - warknąłem przeciągając druga literę.
- Wybacz, zabawa musi być - uśmiechnął się i mrugnął do Kai.
 Marika rzuciła we mnie moją bluzą, żebym na nią spojrzał. ,,Zrób coś" mówił jej wzrok. Nie no, to chyba nic poważnego... Są za wielkimi tchórzami żeby to zrobić... Znaczy... Chyba..
- Dobra, mam na was kompletnie wywalone. - mruknąłem i zacząłem powoli odchodzić, gdy nagle znalazłem się pod Kayą... No i kurwa... Spadła mi na łeb.
- KAYA - wydarłem się na chyba cały las. Ale nadal dręczyło mnie pytanie, co oni tu robią? Przecież.. Myślałem że tylko ja przesiaduję w takich miejscach.
- Ups - zaśmiała się i zeszła z moich pleców. - Teraz mnie zajebiesz? - poruszyła słodko rzęsami.
 Pokręciłem głową na boki.
- Dziewczyn nie bije. - warknąłem i wstałem, zawiązując bluzę na szyję. - Lecz dla ciebie mogę zrobić wyjątek - uśmiechnąłem się, po czym dodałem widząc jej minę  - Nie no, żartuje...
 Poprawiłem włosy, po czym westchnąłem wbijając wzrok twardo w ziemię. Momentalnie posmutniałem... Chciałem pobyć trochę sam na sam z Mariką, tak, wiem, dziwnie to brzmi, ale chociaż to tylko jak przyjaciele...
- Łukasz, co ci?
- Chyba już sobie pójdę - westchnąłem i odwróciłem się na pięcie.
- Pójdę z tobą... [...] Przechadzaliśmy się po ciemnym i gęstym lesie. Chyba się zgubiliśmy..Przeze mnie. Brawo Yoczooku, znowu coś spieprzyłeś. Wyciągnąłem IPhone'a i spojrzałem która godzina. Już 2:34...Oparłem się o drzewo i wyjrzałem na nie, zatrzymując Marikę.
-  Co ty...? - przerwała, gdy nagle popędziły na nas światła latarek.
- Stójcie bachory! - warknął męski głos. Wystraszeni spojrzeliśmy i ujrzeliśmy.. Kurwa, co tu robi policja? Czyżby nasi starzy zgłosili zaginięcie..?
- Ręce do góry! - powiedział drugi, po czym mnie złapał.
 Marika nie wiedziała co robić. Ją natomiast wzięli delikatnie... Dobrze. Inaczej by mieli wpierdol. Ale kurwa, czemu mnie zawsze tak brutalnie traktują, ja się pytam..?
 Wsadzili nas do radiowozu, na tylnych siedzeniach.
- Mam przejebane - wyszeptałem do niej
- Ja też - spojrzała w okno
- Wybacz - westchnąłem.
 Po paru minutach byliśmy na komendzie. Kazali mi wyciągnąć wszystko co mam. Nie no, ja tego nie czaję. Serio kobiety to traktują jak porcelankę... Potem siedzieliśmy na tych krzesłach. Co za trybuny...
- Jak bardzo jesteś na mnie wściekła? - spojrzałem na nią ukradkiem.
- Tak na... 1 %? - odwróciła wzrok. - To nie twoja wina...
 Chciałem coś powiedzieć, lecz nagle te drzwi się otworzyły. Oboje podnieśliśmy się, spodziewając najgorszego. Jakiś facet, zapewne jej ojciec rzucił się na mnie zaczynając wyzywać. 
- Zostaw go! - powiedziała Marika. Dzięki... Uratowałaś mnie. A ja nic dla ciebie nie zrobiłem...
- Zobaczysz, jeszcze zobaczymy się w sądzie, mam takich zarąbistych prawników, pójdziesz za kratki. - coś jeszcze pierdoliła mi jej mama, ale ja już tego nie chciałem słuchać. Potem jeszcze rozmawiali z psami, co chwilę rzucając mi morderczy wzrok. Jej stary trzymał ją, zapewne żeby nie uciekła albo coś... Jakby próbowała mnie przepraszać wzrokiem. Przełknąłem ślinę.
- No to chłopie się doczekałeś - zaczął podchodzić do mnie jeden facet 
- Ale... - jęknąłem, gdy ten założył mi kajdanki. Co do chuja?!
 Zaczął mnie gdzieś prowadzić.. Na dołek. Spojrzałem na Marikę, która chyba siebie zaczęła obwiniać. Przesiedziałem w tym pierdlu 24 godziny, aż w końcu moja matka przyszła po mnie... [...]
- Łukasz, co się dzieje? - zapytała wchodząc do kuchni.
- No nic no. - warknąłem, odkładając szklankę z wodą.
- Słyszałam że uciekłeś z jakąś dziewczyną - powiedziała, na co momentalnie zesztywniałem. Odwróciłem się do niej twarzą.
- Ale czy ty nie rozumiesz, że ja nic się nie dzieje? - syknąłem. Nie no, teraz to mam wkurwienie na max. 
-Przydzielili ci kuratora.
 Wyplułem wodę na podłogę.
- CO KUR...?! - powstrzymałem się od przekleństwa. Dopiero bym miał wpierdol...
 Nie odpowiedziała tylko poszła sobie. Prychnąłem i pobiegłem na górę, do swojego pokoju. Od razu się zamknąłem. Jak mi miło, że przykleiłem papier do szyby drzwi... Usiadłem na łóżku. A raczej na nie padłem, biorąc poduszkę w ręce. Uspokoiłem się po chwili. Na szafie mój kochany napis ,,Teren Budowy. Wstęp Wzbroniony." No i prawilnie... Jak zawsze syf. Burdel. Jak w mojej głowie. Nawet kamera jest na ziemi... Jesteś Youtuber'em, spełniłeś swoje największe marzenie, masz dom, jeszcze matkę... Czego jeszcze chcesz? Zaraz zaczniesz się ciąć... Kiedyś to robiłeś. Masz jeszcze swoją ulubioną bliznę po żyletce. Ze mną zawsze były problemy, psychiczne. Aby się odstresować wypróbowałem mój codzienny sposób i przejrzałem facebook'a, instagrama i inne. Widocznie Kaya mizia się z Kamilem i zapomniała nas wstawić.. Hehe. Nie śmieszne, Łukasz. Nie jesteś śmieszny. Jesteś żałosny. Zostały 4 godziny do szkoły... Może będę miał to w dupie i nie pójdę? Liceum nie jest obowiązkowe, prawda..? Wziąłem słuchawki i zatopiłem się w smętnym rapie... A raczej też zwykłej muzyce. [...]
 Do moich oczu dotarł blask słońca... Pierdolone słońce. Nie znoszę go. Która godzina? 7:36. Za dwie godziny buda i 8 godzin... Z a j e b i ś c i e. Wstałem niechętnie, zauważając uchylone drzwi. Czyżby... No tak, Maksiu.... Gdzie jesteś mój psi przyjacielu? Jedyny i prawdziwy, który mnie nie zostawi. W pewnej chwili owczarek rzucił się na mnie i przewrócił na łóżko, zaczynając lizać po twarzy. Ostatnio mało czasu mu poświęcam.. Zaśmiałem się i pogłaskałem go po głowie. Ten wziął w pysk smycz i mi dał.
- Teraz...? - wyjrzałem przez mój balkon - Nie chce mi się... - mruknąłem, na co mnie ugryzł. - Au!
 Dobra, idę... W końcu jednak go spuściłem. Mam do niego zaufanie i pewność, że nie ucieknie. Było ciemno. Szliśmy tak wzdłuż ulicy. Samochody nie jeździły i mogłem swobodnie wychodzić na drogę. Nagle ten zatrzymał się przy.. Pudle. Podszedłem, zauważając że te się rusza. Gdy otworzyłem szczeniak wyskoczył mi wystraszony w ręce. Zaczął się trząść, a ja go utuliłem do swojej bluzy. Polizał mnie a Maks zaszczekał. Przypomniała mi się od razu Marika... Wyjąłem telefon z ręki, czując wibracje. Pierdyliant zaproszeń do znajomych... Wszystkie przyjąłem i napisałem do Mariki.
 Chyba mnie nie zamordujesz za to? - tak brzmiała moja wiadomość.
 Nie. -  cóż, szybko otrzymałem odpowiedź...
Podniosłem się i oparłem o ogrodzenie jakiegoś domu.
 Mogę coś zrobić w ramach rekopensaty? 
 Tak. - i jeszcze te kropki... Chyba serio jest na mnie wkurwiona
 Dasz adres?
 Tak.
 Po tym napisała mi go. Mieszka blisko mnie... 3 domy dalej. Szybko tam poszedłem z psami, jednak było zamknięte. Przelazłem przez płot a Maks pod nim wykopał dziurę. Na górze chyba było okno dziewczyny. Rozejrzałem się i zobaczyłem drabinę. No i wiadomo co zrobiłem.. Zapukałem w okno, ukrywając szczeniaka. Jakimś cudem zmieścił mi się w kieszeni (Brutal 100% xd) Dziewczyna zszokowana spojrzała w moją stronę i otworzyła je.
- Co ty tu robisz? Zwariowałeś - wyszeptała do mnie.
- No widocznie. - spuściłem głowę - Chciałem cię przeprosić i...
 Wziąłem w ręce Corgi'ego i dałem w jej stronę. Spojrzała na mnie jeszcze bardziej zdziwiona i delikatnie go chwyciła, biorąc do siebie. Pogłaskała pieska za uchem, na co zamerdał ogonem i polizał ją. Marika zaśmiała się cicho.
- Zawsze może zostać u mnie... - powiedziałem patrząc raz na nią, raz na małego.
 Usłyszałem jak mój pies szczeka. Dałem mu znak ręką, żeby się uciszył, lecz ten nadal latał po ogrodzie.
- Masz psa? - wyjrzała przez okno i spojrzała mojego jakże kochanego niemca...
- Tak... - westchnąłem - Ty też masz...
 Zatkało ją. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Jej wzrok stal się taki... Wesoły i pełny nadziei. Uśmiechnąłem się na myśl, że pierwszy raz w życiu mogłem kogoś uszczęśliwić. No i stało się coś, czego bym się nie spodziewał... Pocałowała mnie w policzek. Moje serce zaczęło bić mocniej... Ale czemu cholera? Opanuj to bo zrobisz z siebie debila! Ale nie wytrzymałem... Zachwiałem się na drabinie, lecz w ostatniej chwili dziewczyna złapała mnie za kaptur.
- Em.. Emm... Dzięki. - wyszeptałem cicho. Najciszej jak mogłem... - Chyba... Już pójdę...
 No i oczywiście jestem sierotą, więc wywaliłem się w krzaki. Maks podbiegł do mnie i zaczął lizać... U niego to normalne.
- Przestań - wybuchłem, gdy zaczął mnie łaskotać.
 Przestał. Wstałem i otrzepałem się, patrząc w górę. Marika było w oknie, ale jak zobaczyła mój wzrok od razu poszła. Uśmiechnąłem się lekko sam do siebie, słysząc czyjeś kroki. Szybko uciekłem, wiedząc, że jej ojciec tutaj idzie... I oczywiście usłyszałem szczekanie dwóch dobermanów. Ten mój zjeb chciał się na nie rzucić, ale jakimś cudem zaciągnąłem go do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz