piątek, 30 grudnia 2016

PADA DESZCZ PADA DESZCZ

DESZCZ KUTAFONÓW

8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>

8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>

8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>

8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>

8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>

8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>

8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>

8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>

8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>

8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>

8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>
8=====================>

8=====================>

wtorek, 24 listopada 2015

13. Sen snu w śnie - Łukasz

kie miłe lądowanie... Dzięki, Marika. Dzięki tobie Łukaszek po raz kolejny zaliczył glebę. Woda mi sięgała po uszy, więc uniosłem głowę... Za blisko dziewczyny. Nasze twarze są po prostu za blisko. Za blisko... Poczułem, że dół mojej koszulki, kark, plecy i włosy są (prawie) całe mokre. Żadne z nas nie umiało zrobić jakiegokolwiek ruchu.  Nie mogłem się ruszyć ani wydusić ani jednego słowa. To było... Dziwne. Przecież JA tym bardziej nigdy się tak nie zachowuje. 
- Emm... - powiedzieliśmy nawzajem, patrząc sobie głęboko w oczy. - Przepraszam - szepnęliśmy oboje, po czym Marika się podniosła i ,,otrzepała", ja usiadłem nadal nie wstając. Spojrzała na mnie pytająco, a ja na nią lecz od razu spuściłem głowę zawstydzony. 
- No co? - uniosła brwi i podała mi rękę. Niepewnie chwyciłem ją i z jej pomocą wstałem na nogi. 
-Nie nic... -mruknąłem ledwo słyszalnie i wyszedłem z wody.
- Jesteś zły? - zapytała.
- Nie - próbowałem chociaż trochę się osuszyć. Po chwili zdjąłem bluzę, zostając w krótkim rękawku.
- Przecież widać - mimo tego zaśmiała się cicho - Nie jest ci za ciepło..?
 Wzruszyłem ramionami, na które zarzuciłem ubranie. Rozejrzałem się a parę razy przetarłem oczy. Czy ja widzę kurwa dziki? Zamrugałem. Nie no, jeszcze jakieś zwidy mam... 
 Westchnąłem i powoli usiadłem pod drzewem, kładąc ręce na kark. Spojrzałem na gwieździste, granatowo ciemne niebo wydające się być jakimś cudem... Kątem zauważyłem stojącą jeszcze nad stawem Marikę, która chyba nadal była zszokowana tym co się stało. 
- Chodź tutaj. - powiedziałem dziwnie spokojnym i zawiackim tonem. 
 Skinęła głową i zaczęła podchodzić. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, po czym zamknąłem oczy. Poczułem jak coś mnie szturchnęło w bok. Dziewczyna oparła się obok mnie o pień. 
- Ładnie tu, co? - zapytałem nie spuszczając z niej wzroku. W oświetleniu księżyca tak pięknie wyg... Zaraz, co ty do cholery jasnej pierdolisz?
 - No - odparła i uśmiechnęła się delikatnie. Odwzajemniłem to, ale cóż, nie wiem czy to zauważyła... 
 Oboje tak siedzieliśmy całą noc, aż w końcu padłem. Po prostu oboje zasnęliśmy.. Tak jakby. Nie umiałem podnieść powiek, a zamiast tego miałem jakieś uczucie że kogoś tulę... [...Dwa dni później (?)...] Coś błysnęło. I to mocno... Błagam, co mnie budzi? Ja tu chce spać... Otworzyłem ledwo jedno oko. Marika gwałtownie odsunęła się ode mnie, po czym powoli wstała.
- Co wy tu robicie? - zapytała rudowłosa. Spojrzałem na nią i podpierając się o drzewo, powoli wstałem.
- Grzyby zbieramy... - WTF?!
- W środku nocy? I po co ci do grzybów telefon? - zmierzyłem ją morderczym wzrokiem.
- Fajną sesje mieliście... - powiedziała po czym wlazła na drzewo. - Sprawdźcie potem fejsa.
 Zniszczysz mi karierę - pomyślałem.
Dobra, Łukasz nie bądź takim materialistą.
- Nie zrobisz tego - mruknąłem szukając bluzy. Gdy uderzyłem głową o gałąź jakiegoś drzewa, syknąłem.
- Skąd wiesz? - roześmiała się - Niech klasa wie... - ale co kurwa wie? Czy ja o czymś nie wiem? Kaya, zaczynasz mnie trochę wkurwiać...
 Spojrzałem błagalnie na Kamila, który tylko zachichotał złowieszczo.
- Kaaaaamil - warknąłem przeciągając druga literę.
- Wybacz, zabawa musi być - uśmiechnął się i mrugnął do Kai.
 Marika rzuciła we mnie moją bluzą, żebym na nią spojrzał. ,,Zrób coś" mówił jej wzrok. Nie no, to chyba nic poważnego... Są za wielkimi tchórzami żeby to zrobić... Znaczy... Chyba..
- Dobra, mam na was kompletnie wywalone. - mruknąłem i zacząłem powoli odchodzić, gdy nagle znalazłem się pod Kayą... No i kurwa... Spadła mi na łeb.
- KAYA - wydarłem się na chyba cały las. Ale nadal dręczyło mnie pytanie, co oni tu robią? Przecież.. Myślałem że tylko ja przesiaduję w takich miejscach.
- Ups - zaśmiała się i zeszła z moich pleców. - Teraz mnie zajebiesz? - poruszyła słodko rzęsami.
 Pokręciłem głową na boki.
- Dziewczyn nie bije. - warknąłem i wstałem, zawiązując bluzę na szyję. - Lecz dla ciebie mogę zrobić wyjątek - uśmiechnąłem się, po czym dodałem widząc jej minę  - Nie no, żartuje...
 Poprawiłem włosy, po czym westchnąłem wbijając wzrok twardo w ziemię. Momentalnie posmutniałem... Chciałem pobyć trochę sam na sam z Mariką, tak, wiem, dziwnie to brzmi, ale chociaż to tylko jak przyjaciele...
- Łukasz, co ci?
- Chyba już sobie pójdę - westchnąłem i odwróciłem się na pięcie.
- Pójdę z tobą... [...] Przechadzaliśmy się po ciemnym i gęstym lesie. Chyba się zgubiliśmy..Przeze mnie. Brawo Yoczooku, znowu coś spieprzyłeś. Wyciągnąłem IPhone'a i spojrzałem która godzina. Już 2:34...Oparłem się o drzewo i wyjrzałem na nie, zatrzymując Marikę.
-  Co ty...? - przerwała, gdy nagle popędziły na nas światła latarek.
- Stójcie bachory! - warknął męski głos. Wystraszeni spojrzeliśmy i ujrzeliśmy.. Kurwa, co tu robi policja? Czyżby nasi starzy zgłosili zaginięcie..?
- Ręce do góry! - powiedział drugi, po czym mnie złapał.
 Marika nie wiedziała co robić. Ją natomiast wzięli delikatnie... Dobrze. Inaczej by mieli wpierdol. Ale kurwa, czemu mnie zawsze tak brutalnie traktują, ja się pytam..?
 Wsadzili nas do radiowozu, na tylnych siedzeniach.
- Mam przejebane - wyszeptałem do niej
- Ja też - spojrzała w okno
- Wybacz - westchnąłem.
 Po paru minutach byliśmy na komendzie. Kazali mi wyciągnąć wszystko co mam. Nie no, ja tego nie czaję. Serio kobiety to traktują jak porcelankę... Potem siedzieliśmy na tych krzesłach. Co za trybuny...
- Jak bardzo jesteś na mnie wściekła? - spojrzałem na nią ukradkiem.
- Tak na... 1 %? - odwróciła wzrok. - To nie twoja wina...
 Chciałem coś powiedzieć, lecz nagle te drzwi się otworzyły. Oboje podnieśliśmy się, spodziewając najgorszego. Jakiś facet, zapewne jej ojciec rzucił się na mnie zaczynając wyzywać. 
- Zostaw go! - powiedziała Marika. Dzięki... Uratowałaś mnie. A ja nic dla ciebie nie zrobiłem...
- Zobaczysz, jeszcze zobaczymy się w sądzie, mam takich zarąbistych prawników, pójdziesz za kratki. - coś jeszcze pierdoliła mi jej mama, ale ja już tego nie chciałem słuchać. Potem jeszcze rozmawiali z psami, co chwilę rzucając mi morderczy wzrok. Jej stary trzymał ją, zapewne żeby nie uciekła albo coś... Jakby próbowała mnie przepraszać wzrokiem. Przełknąłem ślinę.
- No to chłopie się doczekałeś - zaczął podchodzić do mnie jeden facet 
- Ale... - jęknąłem, gdy ten założył mi kajdanki. Co do chuja?!
 Zaczął mnie gdzieś prowadzić.. Na dołek. Spojrzałem na Marikę, która chyba siebie zaczęła obwiniać. Przesiedziałem w tym pierdlu 24 godziny, aż w końcu moja matka przyszła po mnie... [...]
- Łukasz, co się dzieje? - zapytała wchodząc do kuchni.
- No nic no. - warknąłem, odkładając szklankę z wodą.
- Słyszałam że uciekłeś z jakąś dziewczyną - powiedziała, na co momentalnie zesztywniałem. Odwróciłem się do niej twarzą.
- Ale czy ty nie rozumiesz, że ja nic się nie dzieje? - syknąłem. Nie no, teraz to mam wkurwienie na max. 
-Przydzielili ci kuratora.
 Wyplułem wodę na podłogę.
- CO KUR...?! - powstrzymałem się od przekleństwa. Dopiero bym miał wpierdol...
 Nie odpowiedziała tylko poszła sobie. Prychnąłem i pobiegłem na górę, do swojego pokoju. Od razu się zamknąłem. Jak mi miło, że przykleiłem papier do szyby drzwi... Usiadłem na łóżku. A raczej na nie padłem, biorąc poduszkę w ręce. Uspokoiłem się po chwili. Na szafie mój kochany napis ,,Teren Budowy. Wstęp Wzbroniony." No i prawilnie... Jak zawsze syf. Burdel. Jak w mojej głowie. Nawet kamera jest na ziemi... Jesteś Youtuber'em, spełniłeś swoje największe marzenie, masz dom, jeszcze matkę... Czego jeszcze chcesz? Zaraz zaczniesz się ciąć... Kiedyś to robiłeś. Masz jeszcze swoją ulubioną bliznę po żyletce. Ze mną zawsze były problemy, psychiczne. Aby się odstresować wypróbowałem mój codzienny sposób i przejrzałem facebook'a, instagrama i inne. Widocznie Kaya mizia się z Kamilem i zapomniała nas wstawić.. Hehe. Nie śmieszne, Łukasz. Nie jesteś śmieszny. Jesteś żałosny. Zostały 4 godziny do szkoły... Może będę miał to w dupie i nie pójdę? Liceum nie jest obowiązkowe, prawda..? Wziąłem słuchawki i zatopiłem się w smętnym rapie... A raczej też zwykłej muzyce. [...]
 Do moich oczu dotarł blask słońca... Pierdolone słońce. Nie znoszę go. Która godzina? 7:36. Za dwie godziny buda i 8 godzin... Z a j e b i ś c i e. Wstałem niechętnie, zauważając uchylone drzwi. Czyżby... No tak, Maksiu.... Gdzie jesteś mój psi przyjacielu? Jedyny i prawdziwy, który mnie nie zostawi. W pewnej chwili owczarek rzucił się na mnie i przewrócił na łóżko, zaczynając lizać po twarzy. Ostatnio mało czasu mu poświęcam.. Zaśmiałem się i pogłaskałem go po głowie. Ten wziął w pysk smycz i mi dał.
- Teraz...? - wyjrzałem przez mój balkon - Nie chce mi się... - mruknąłem, na co mnie ugryzł. - Au!
 Dobra, idę... W końcu jednak go spuściłem. Mam do niego zaufanie i pewność, że nie ucieknie. Było ciemno. Szliśmy tak wzdłuż ulicy. Samochody nie jeździły i mogłem swobodnie wychodzić na drogę. Nagle ten zatrzymał się przy.. Pudle. Podszedłem, zauważając że te się rusza. Gdy otworzyłem szczeniak wyskoczył mi wystraszony w ręce. Zaczął się trząść, a ja go utuliłem do swojej bluzy. Polizał mnie a Maks zaszczekał. Przypomniała mi się od razu Marika... Wyjąłem telefon z ręki, czując wibracje. Pierdyliant zaproszeń do znajomych... Wszystkie przyjąłem i napisałem do Mariki.
 Chyba mnie nie zamordujesz za to? - tak brzmiała moja wiadomość.
 Nie. -  cóż, szybko otrzymałem odpowiedź...
Podniosłem się i oparłem o ogrodzenie jakiegoś domu.
 Mogę coś zrobić w ramach rekopensaty? 
 Tak. - i jeszcze te kropki... Chyba serio jest na mnie wkurwiona
 Dasz adres?
 Tak.
 Po tym napisała mi go. Mieszka blisko mnie... 3 domy dalej. Szybko tam poszedłem z psami, jednak było zamknięte. Przelazłem przez płot a Maks pod nim wykopał dziurę. Na górze chyba było okno dziewczyny. Rozejrzałem się i zobaczyłem drabinę. No i wiadomo co zrobiłem.. Zapukałem w okno, ukrywając szczeniaka. Jakimś cudem zmieścił mi się w kieszeni (Brutal 100% xd) Dziewczyna zszokowana spojrzała w moją stronę i otworzyła je.
- Co ty tu robisz? Zwariowałeś - wyszeptała do mnie.
- No widocznie. - spuściłem głowę - Chciałem cię przeprosić i...
 Wziąłem w ręce Corgi'ego i dałem w jej stronę. Spojrzała na mnie jeszcze bardziej zdziwiona i delikatnie go chwyciła, biorąc do siebie. Pogłaskała pieska za uchem, na co zamerdał ogonem i polizał ją. Marika zaśmiała się cicho.
- Zawsze może zostać u mnie... - powiedziałem patrząc raz na nią, raz na małego.
 Usłyszałem jak mój pies szczeka. Dałem mu znak ręką, żeby się uciszył, lecz ten nadal latał po ogrodzie.
- Masz psa? - wyjrzała przez okno i spojrzała mojego jakże kochanego niemca...
- Tak... - westchnąłem - Ty też masz...
 Zatkało ją. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Jej wzrok stal się taki... Wesoły i pełny nadziei. Uśmiechnąłem się na myśl, że pierwszy raz w życiu mogłem kogoś uszczęśliwić. No i stało się coś, czego bym się nie spodziewał... Pocałowała mnie w policzek. Moje serce zaczęło bić mocniej... Ale czemu cholera? Opanuj to bo zrobisz z siebie debila! Ale nie wytrzymałem... Zachwiałem się na drabinie, lecz w ostatniej chwili dziewczyna złapała mnie za kaptur.
- Em.. Emm... Dzięki. - wyszeptałem cicho. Najciszej jak mogłem... - Chyba... Już pójdę...
 No i oczywiście jestem sierotą, więc wywaliłem się w krzaki. Maks podbiegł do mnie i zaczął lizać... U niego to normalne.
- Przestań - wybuchłem, gdy zaczął mnie łaskotać.
 Przestał. Wstałem i otrzepałem się, patrząc w górę. Marika było w oknie, ale jak zobaczyła mój wzrok od razu poszła. Uśmiechnąłem się lekko sam do siebie, słysząc czyjeś kroki. Szybko uciekłem, wiedząc, że jej ojciec tutaj idzie... I oczywiście usłyszałem szczekanie dwóch dobermanów. Ten mój zjeb chciał się na nie rzucić, ale jakimś cudem zaciągnąłem go do domu.

12. Bez granic - Kaya

Hyh zawsze chciałam mieć jakieś zwierzę, jednak moi kochani rodzice nie pozwalają mi..
-Masz może psa..?-zapytałam, nigdy nie umiałam normalnie gadać..ale może sie naucze co sie mija z prawdą.
-Taa, a co?-odpowiedział, a ja bez słowa zaczęłam szukać zwierzaka..kocham psy i zawsze chciałam mieć w domu swojego, kochany ojczulek jednak nie chce..nigdy nie chciał żadnego zwierzaka. Raz jak przyniosłam do domu bezdomnego kota to mnie z nim wyrzucił.. Nawet nie wiem co z tym kotem teraz jest.. W końcu znalazłam tego psa.
-Ey dasz mi go prawda?-powiedziałam patrząc na psa. Jak coś to ukradnę i będę żyć pod mosteeem..nie dobra.l
-Ale co? Że psa?Przecież ty masz psa w domu.-mruknął.
-Właśnie nie mam..a chcę..ze schroniska mi nie dadzą ani sobie nie kupie, bo nie mam kasy i nie jestem pełnoletnia..kurw..-warknęłam sama do siebie. Teraz sobie zdałam sprawę, że kiedyś tam mówiłam że jestem pełnoletnia..ugh..
-A ty nie masz urodzin za tydzień?
-Nie, nie podałam nikomu nigdy prawdziwej daty..tak na serio to mam za 4 dni..-to miała być tajemnica Kaya..znowu zwaliłam wszystko, jak zwykle..
-To może pójdziemy do lasu?-rzuciłam coś na szybko, a ten się zgodził. Ruszyłam pierwsza w stronę lasu, nie minęła chwila, a już w nim byliśmy. W pewnym momencie zauważyłam coś nietypowego.. czyżby Łukasz i Marika leżeli na ziemi? Wzięłam telefon i sprawdziłam, która godzina.. 24.30 nieźle. A gdyby tak.. zamyślił się chwile po czym szybko telefonem zrobiłam im zdjęcie..hyhy. Nie wyłączyłam tylko lampy błyskowej i się obudzili.
-Co wy tu robicie?-zauważyłam jak Marika wstała z ziemi, a za nią Łukasz.
-Grzyby zbieramy....-palnęłam coś na szybko.
-W środku nocy? I po co ci do grzybów telefon?-mruknął Łukasz. Zara się w robię i będzie wpierdol...
-Fajną sesje mieliście..-powiedziałam i uciekłam na drzewo
-Sprawcie potem fejsa.-dodałam.

poniedziałek, 23 listopada 2015

11. Nie każdy ma pecha..-Kamil

Bardzo fajnie. Mimo, że dzień był dziwny, to na dodatek, Marika z Łukaszem gdzieś sobie poszli. Ale ma to też swoje dobre strony... Byłem sam na sam z Kayą.. Może to dziwne.. Ja 19, ona 16, ale i tak.. Byłem w niej zakochany. Kiedyś muszę podziękować im.. KIEDYŚ.
-To...-wypaliłem.- może się przejdziemy?
Brawo Kamilu.. Właśnie straciłeś fajną laskę. Ale no cóż..
-No ok.- zaśmiała się, i ruszyła do przodu.
-A skąd wiesz, w którą iść?- mrugnąłem, i dogoniłem ją. Dostrzegłem również, jak Łukasz, Marika idą, po drugiej stronie. Kaya się patrzyła się na przemian, na mnie, i na drogę.  
-Piękne widoki ,prawda?-próbowałem być choć trochę romantyczny. Słońce dodawało jeszcze więcej takiego klimatu.
-Bardzo.- było widać,że Kay się rozmarzyła. Szliśmy nadal, ale ja teraz ciągle patrzyłem na Kayę. Po chwili przemogłem się, i objąłem ją ramieniem. O dziwo, nie zrzuciła go, a nie zwyzywała mnie. Są postępy... Ale zobaczyłem, że Łukasz się nam przygląda..
-To co.. Może pójdziemy do mnie? *BEZ SKOJARZEŃ*- zaproponowałem. Dziewczyna się na mnie spojrzała, a po chwili odpowiedziała:
-Ok, tylko zadzwonię do rodziców, że wrócę później.- Kaya się zgodziła, kolejne postępy! Dziewczyna dzwoniła, a ja w tym czasie rozmyślałem, jak to będzie...
-Zgodzili się, tylko mam wrócić przed pierwszą.-Zaśmiała się. Ruszyliśmy w drogę. Do mojego burdelu, dzieliło nas zaledwie 400 metrów.  Dziwnym sposobem Kaya od razu wiedziała gdzie mieszkam. Najpiękniejszym domem to on nie jest, ale w środku..
Gdy stanęliśmy przed drzwiami, nie mogłem znaleźć kluczy.
-Miałem je w kieszeni..-myślałem na głos- Zaraz...
No tak... Klucze miałem w moim "schowku, czyli pod pierwszą z lewej, kostce brukowej. -A co u Ciebie tak właściwie będziemy robić?- Dziewczyna zapytała się. Hmm.. Trochę o tym myślałem, ale nie na tyle, by zwięźle odpowiedzieć.
-Zobaczysz.. Przygotuję coś.- zaśmiałem się.
Otworzyłem drzwi, i od razu poczułem zapach mojej wody kolońskiej. Mój Shiba-Inu: Pieseł, jest tryskający energią, i często zwala mi moje rzeczy.
-Ale tu pięknie pachnie..- Myślałem, że poczuje smród, a tu takie pozytywne zaskoczenie,
-Ty tutaj zostań, a ja zniosę na dół mój zwierzyniec.- Uśmiechnąłem się łobuzersko.
-To Ty.. Masz zwierzęta?- Kaya rozpromieniała. Właśnie zdałem sobie sprawę, ze zdradziłem jej moją tajemnicę.. I nie tylko tą tajemnicę...

niedziela, 22 listopada 2015

10. Świetlista noc - Marika

Powoli zeszłam z pojazdu. Skierowałam swój wzrok na Łukasza, który szybkim krokiem zaczął odprowadzać pojazd do niewielkiej chaty. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, by zobaczyć jaka jest godzina, ale liczby troiły mi się w oczach. Było ciemno, więc stawiałam na ok. 17 - 18. Dookoła panowała cisza. Nie było tu nikogo oprócz mnie i Łukasza. Po kilku minutach czekania, chłopak się pojawił i zaproponował spacer. Nie odpowiedziałam mu, lecz od razu ruszyłam przed siebie w ciemną noc.
- To może opowiesz mi coś o sobie? - zaczął ledwo trzymając się na nogach.
- A co chcesz wiedzieć? - zapytałam potykając się o najbliższy kamyk.
    Na szczęście udało mi się zachować równowagę. Szliśmy wzdłuż wytoczonej, liściastej ścieżki. W między czasie nasze buzie się nie potrafiły zamknąć. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, pomijając fakt, że oboje byliśmy pod działaniem alkoholu. Jedna godzina, druga, trzecia i bez przerwy w ruchu. W końcu Łukasz dostrzegł w oddali jakieś małe jeziorko. Chwilę później znaleźliśmy się nad jej brzegiem. Księżyc powoli zaczynał ujawniać swój blask w towarzystwie błyszczących punktów na niebie, gwiazd. W powietrzu unosił się delikatny zapach lasu w towarzystwie miliona żółtych świetlików. To dopiero był nastrój Nagle Łukasz wstał i zaczął czegoś szukać.
- Wczorajszego dnia już nie znajdziesz, sorry. - zaśmiałam się siedząc nad brzegiem sadzawki.
     Chłopak mi nie odpowiedział. Widocznie był za bardzo zajęty szperaniem w trawie. Nagle wstał i skierował się w stronę wody ze ściśniętą pięścią. Ciekawe co takiego tam znalazł. Zamknęłam oczy i nagle chlup. Gwałtownie spojrzałam na chłopaka, który... puszczał kaczuszki.
- Ciota - odparłam ze śmiechem na widok tego, że nie idą mu one najlepiej.
- W takim razie zapraszam. - zaśmiał się wyciągając rękę, na której spoczywał płaski kamyk.
- Pacz i się ucz. - powiedziałam.
     Wzięłam spory zamach ręką i... przez przypadek uderzyłam Łukasza prostu w twarz. Chłopak zachwiał się po czym zaczął lecieć w stronę wody łapiąc mnie za rękę. Oboje wylądowaliśmy w płytkiej części jeziorka. Plecy chłopaka dotykały wody, a ja leżałam na jego brzuchu. Zrobiło się bardzo niezręcznie...

9. Praca Początkowa - Łukasz

 No i zostaliśmy sami... Kompletnie. We dwójkę. Przynajmniej nie muszę siedzieć z całą trójką, której pieprzenie szczerze mnie zaczyna wkurwiać. Siedziałbym z boku i nic nie mówił.
- To... - mruknąłem, próbując zacząć temat - Może powiesz mi coś o sobie?
 Dziewczyna spojrzała na mnie nieufnie.
- Narazie... Wolałabym nie.
 Spoko, rozumiem. - chciałem to powiedzieć głośno, jednak coś mnie powstrzymało od ponownego pokazania mojego sarkazmu. Wyjąłem telefon i spojrzałem na godzinę. 13:43. Cholera, gdzie oni są? Już czuję się tu niezręcznie... Gdy schowałem, otworzyłem usta żeby coś powiedzieć, ale reszta ,,bandy" już przylazła.
- No co? - zapytał nagle, gdy my byliśmy wpatrzeni w stół.
- Nic - odparłem i osunąłem się do lustra żeby Kamil mógł usiąć.
 Po dokładnie 3 minutach przyszła nasza pizza. To ona w ogóle chodzi? Dobra, nie ważne. Znowu zaczęły się jakieś tematy. Zupełnie to olewałem i że nie byłem wtajemniczony, stale gapiłem się w lustro. Jest takie ciekawe... Brzydkie i brudne. A nie, czekaj. To twoje odbicie... W końcu jakoś się odnalazłem.
- To... Ty mieszkałeś w Westerplatte? - spojrzał na mnie Kamil.
- Yyy... - zacząłem, gdy ktoś mi napluł w twarz... Dosłownie... - Kurde, Marika! - warknąłem, a Kamil z Kayą zaczęli się śmiać. Spojrzałem na tą zdziwiony - Co to miało być?
- Nie ważne co, należy ci się - uśmiechnęła się do mnie ironicznie i odłożyła drinka. Rzeczywiście ta cola ma jakiś dziwny smak... Może chciała mnie zatruć ale wsypała coś i do swojego?
 Po godzinie wyszliśmy juź nażarci. (Najebani, hehe) Wychodziłem ostatni, gdy Kamil rzucił mi mściwy wzrok. O co mu kurwa chodzi? Zaczęliśmy wracać... Jakoś tak wyszło, że ja z Mariką poszliśmy bardziej na ulice (Dzięki Kaya, przez ciebie mam paranoję) a ci do trawy. Zauważyłem kątem, że Kamil objął Kay. Od razu odwróciłem wzrok. Jakoś nie chce mi się na to patrzeć... Wszyscy rzygają tenczo. Nagle o coś się potknąłem i *prawie* wywaliłem. Usłyszałem śmiech za sobą.
- Ha, ha. Co jest takie śmieszne, śmieszku? - zwróciłem się do Mariki. Ta pokręciła głową na boki i spojrzała na pudełko które zaczęło się ruszać.
- Jestem jakimś magikiem czy co? - uniosłem brwi i odeszłem kawałek spłoszony.
- Nie, łamago. - przewróciła oczami i wzięła te w ręce. Zaciekawiony podszedłem do niej bliżej, ale przed tym się obejrzałem. Kamil z Kayą byli już daleko. A niech se idą zakochańce w pizdu (XD) Już chyba wiem o co mu chodziło... Dziewczyna westchnęła, gdy otworzyła pudło.
- Co jest? - zapytałem.
 Słysząc ciche piski, spojrzałem tam gdzie ona. W pudle były małe szczeniaki Corgi. Przeniosłem pytający wzrok na Marikę.
- Rodzice... Nie pozwalają mi na psa. - mruknęła. - A teraz dzięki tobie w ogóle nie będę miała...
- Ja zawsze wszystko psuję - odparłem cicho - Przepraszam... Ale w ogóle, po co masz im mówić?
- Prędzej czy później się dowiedzą.
 Odłożyła pudełko i ponownie westchnęła.
- Wiesz co? - syknąłem, łapiąc się za tył głowy - Chyba już pójdę, łeb mnie boli.
- Zostajesz.
- Rozkazujesz mi?
- Tak.
 Uśmiechnąłem się lekko.
- Skoro tak to.. Chodź - ruszyłem w stronę moich terenów. Dziewczyna poszła za mną. W końcu znaleźliśmy się w cichym, otwartym miejscu z widokiem na góry i otaczającym nad lasem.
- Poczekaj tu... I zamknij oczy. - uśmiechnąłem się chytrze.
 Wlazłam w busz. Kurde, jak ja kocham to miejsce... Zazwyczaj przesiaduję tu sam. Dziś to się zmieni. Była tam mała chata... No tak jakby. Wziąłem mój Quad i wsiadłem na niego, po czym pojechałem przejechać Marikę (XD). Ta wystraszona odskoczyła, gdy przejechałem jej przed nosem.
- No co? Bierz kask i wsiadaj. - mruknąłem.
- Chcesz mnie zabić? - warknęła - Umiesz w ogóle na tym jeździć?
- Tak, jeżdże od 3 lat - uśmiechnąłem się. - Na co czekasz...?
 Dziewczyna skinęła głową i niepewnie usiadła za mną, łapiąc mnie za brzuch. Podałem jej kask i chciałem ruszyć, gdy ta mnie zatrzymała.
- Jak mnie zabijesz, to cię zabiję - wyszczerzyła się.
- Pff... Spoko. Ja szybciej to zrobie.
 Odpaliłem Quad'a i pojechałem w las. [...nie chce mi się pisać xd...]
- I co? - zadyszałem - Chyba nie było tak źle? Uff...
 Marika nadal była we mnie wtulona od tyłu. Całkiem... Miłe uczucie. Ta, ja stale kogoś przytulam lub ktoś mnie. Dopiero po chwili się zorientowała.
- Emm... Tak - odkleiła się ode mnie jak poparzona i założyła mi hełm - Omijając, że wpadłeś w prawie 4 drzewa i gałęzie ci waliły o ryj...
- Ta... - mruknąłem i zlazłem z maszyny.
 Zachwiałem się lekko, gdy nagle Marika mnie jakimś cudem złapała. Ma szczęście, że ważę zaledwie 67 kilo..
- Łukasz... - zmierzyła mnie wzrokiem - Ty serio zachowujesz się jak pijany.
- Się tak właśnie zastanawiam co było w tym drinku - warknąłem na siebie zirytowany.

8. Marzenia się spełniają... - Kamil

Kaya nie wracała, a Marika wróciła po 3 minutach, z colą.. Osobiście miałem powoli dość tej Mariki. Nie zostało mi nic innego jak zostawić Ją i Łukasza w pizdu, i pójść poszukać Kay. Gdybym był nieśmiałą, piękną dziewczyną gdzie bym był?- Myślałem. W Kiblu! Przecież te wszystkie tusze do rzęs, cienie się rozmazują? Kamil debilu, zaczynasz myśleć jak kobieta. 
Poszedłem pod kibel. Faken szit. Musiałem wejść do damskiego klopa. Nie wyobrażałem sobie, siebie w damskim kiblu. Wszedłem. Oczywiście druga para drzwi na kabiny muszą być, a w naszych kiblach, to pisuar, jest koło pisuaru, i każdy może się gapić na ptaka kogoś innego. I co od razu? Czuć jakiś "zajebisty, kwiatowy" zapach. Zdzierżę to..  Pierwsze co mnie zdziwiło, to fakt, że spod drzwi wysunął się klucz. Kaya się zatrzasnęła, ale dlaczego wykopała, albo wysunęła klucz? To mnie dziwiło. Podsunąłem Jej ten klucz, nie będę bez litosny. Usłyszałem dźwięk zamku, i po chwili drzwi się otworzyły. Wyszła z nich Kaya.
-Po co tam właziłaś?- zapytałem się moim pojebanym uśmieszkiem.
-Myślałam, ze Marika tam jest.- zaśmiała się.- a tak właściwie.. Czemu Ty tu jesteś?
Stanąłem jak wryty. Przecież nie mogę Jej powiedzieć, że czasami myślę jak kobieta.. Że jestem Drag Queen.
-Bo.. Tam najczęściej chodzą dziewczyny.- po tych słowach odwróciłem się, i jebłem sobie z liścia w mordę.- Wracajmy już, bo wjebią całą pizzę.